czwartek, 15 listopada 2012

komentarza słów kilka...

... bo aż ciśnie się na usta sam poprzedzony soczystą "k***ą".
Nie oglądałam doniesień w telewizji odnośnie marszy niepodległościowych w Warszawie. Nie było czasu. Jako rodowita Poznanianka mogłam pozwolić sobie na miłe spędzenie czasu na Placu Wolności oraz na ulicy   Św. Marcin gdzie opchaliśmy sobie brzuchy rogalami. W takiej atmosferze mogłam wyjaśnić Młodemu co to za święto i dlaczego się tak cieszymy. Było miło, rodzinnie a synek z przyjemnością machał biało - czerwoną flagą z buzią umorusaną lukrem wiedząc, że jest Polakiem oraz iż jest to powód do dumy.
Miłe nastroje przerwał dzień kolejny kiedy to Młody przypadkowo zauważył relację z 11 listopada w Warszawie słuchając jak spiker nazywa to co się dzieje na ekranie obchodami Dnia Niepodległości.
- Mamo to jest wojna? - zapytał. Nie miał nigdy do czynienia z takim obrazem poza tym co podsuwała mu jego własna wyobraźnia oraz koledzy z przedszkola.
Więc zaczęłam żmudne tłumaczenie mu, że to co widzi to nie wojna a zwykła rozróba, że teraz, po tym co się stało nadszedł dla wszystkich czas rozliczeń i wzajemnych oskarżeń, bo nikt nie chce być winien i przyznać się do błędu. Nikt nie chce brać odpowiedzialności za własne słowa ani poszerzyć swojej świadomości o fakt, że słowa maję wielką siłę i podlegają interpretacji - u każdego ta interpretacja będzie inna. Jakoś w najprostszych słowach udało się Młodemu wytłumaczyć co nieco, choć dziecięca rzeczywistość jest prosta i nieskażona ideologią. Jednego tylko nie potrafił zrozumieć. Skoro to nie sport to dlaczego "nasi" walczą z "naszymi" i w sumie którzy to tak na prawdę "nasi". Tego nauczy go zapewne życie.
Gdy Młody już spał i mnie naszły przemyślenia oraz pytania na które zapewne nigdy odpowiedzi nie poznam, bo każdy będzie jej unikał.
Jedno do teraz kołacze mi się w głowie gdyż jest dla mnie niepojętym jak można być Polakiem, patriotą i w dniu Święta Niepodległości dawać upust swej nienawiści wobec innych Polaków?
Obraz był przerażający. Właściwie to dla postronnego obserwatora wyglądało to jak zamieszki po przegrany meczu, jak spęd chuliganów, którzy pod pięknymi pojęciami takimi jak patriotyzm robią sobie najzwyklejszą ustawkę tyle, że z przypadkowymi ludźmi. Jeśli nie potrafimy świętować, nie róbmy tego wcale, chyba, że właśnie dla nich pod pojęciem świętowanie kryją się hasła "rozróba" i "krew". Jeśli nie potrafimy opanować tłumu w trakcie marszu nie bawmy się w wielkiego Pana Prezesa bo nie mamy do tego po prostu predyspozycji, bo jesteśmy za młodzi, niedoświadczeni i nie zdajemy sobie sprawy w jaki sposób ludzie zinterpretują nasze słowa, hasła, slogany, co do których wydźwięku nie było wątpliwości 30 lat temu. Zdecydowana większość nie ma bowiem prawa znać sytuacji sprzed 30 lat, na co wskazuje nawet nazwa ich organizacji. A ten co stoi nad nimi, choć może ideę ma słuszną, nie potrafi zapanować ani nad nią ani nad tymi którzy ją jak on wyznają.
Więc polecam nie brać się za takie rzeczy, jeśli nie ma się odpowiedniej dawki odpowiedzialności przede wszystkim za innych.

Poza tym...
Miłego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz