niedziela, 25 marca 2012

Otaczają mnie kretyni

Na szczęscie nie na co dzień mam takie przemyślenia, ale jednak jak w końcu przyjdą to nie dają spokoju dopóki:
a) ich nie zapiję
b) nie wygadam się
wybieram to drugie jako nowatorska forma terapii własnej i robię to dla zdrowia psychicznego.
    Wczorajszy dzień obfitował w niespodzianki. Piękna, słoneczna sobota, która z pewnych wzgledów została dobrze spożytkowana, ale z innych wprowadziła mnie właśnie w taki nastrój. A wiec moje otoczenie... dokładniej rodzina - jak w temacie. Nie wiem z jakiej ja się urwałam choinki, ale odnoszę wrażenie, że nie jestem z tego samego lasu. Dlaczego?
Otóż nie interesuje mnie życie prywatne najbliższego otoczenia, a już na pewno w szczególności to kto z kim i za co żyje oraz jakie stosunki z kim utrzymuje. Nie interesuje mnie to, kto ile ma dzieci i dlaczego ich nie ma. Nie wnikam ile kto zarabia i na co ile wydaje. Choć owszem, jak każdy szanujący się przedstawiciel homo sapiens "civilizientis" potrafię a nawet perwersyjnie lubię oceniać te zachowania. W mojej rodzinie, w tym ich lesie, wszystko jest wspólne, a już na pewno wspólne powinny być poglądy na życie i sposób jego prowadzenia. Można mieć takie samo podejście do wychowania dzieci, robienia obiadu - bo jeśli dodam majeranek do zupy pomidorowej (lubię to do cholery) to ta zupa już jest "be" i na pewno nie dla dziecka, gorzej, że życie z "kimś" także podlega ogólnej akceptacji bądź nie. Oczywiście niezaakceptowana osoba ma mówiąc krótko przesrane.
Cóż z tego wynika?
Ja jestem niezbyt dobrą matką, bo potrafię nakarmić dziecko pomidorówką z majerankiem lub kwaśną smietaną nie zaklepując jej mąką. Mój mężczyzna, a ojciec mojego dziecka, jest życiowym nieudacznikiem, bo nie potrafi sobie poradzić z długami w które wpadł nie do końca ze swojej winy, a pracodawca nie widzi innej możliwości jak zatrudnić go na pół etatu (przy założeniu, że jego wciąż nie ma bo pracuje). Dziecko jest rozpuszczone, bo nie dostaje ode mnie ani od ojca "na tyłek" za byle gówno i byle płacz...
Tak... sądzę, że otaczają mnie... jak w temacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz