poniedziałek, 26 marca 2012

Buncik.

Zbuntowałam się i nie wróciłam do domu na czas. Słodki buncik miał miejsce wczoraj, a pomógł mi w nim Młody. Nie przyjechaliśmy do własnego domu przed 22:00. Dla Młodego, odnoszę wrażenie, było to jak "dzień dziecka". Tak niesamowicie miło sie wracało wiedząc, że nie obejdzie się bez pewnych złośliwości.
W domku było cicho i usto tylko pzez moment. Jako, że Troskliwa Terrorystka (nie wiem dlaczego ludzie najczęściej nazywają ja babcią) miała wyczulony słuch już po 5 minutach od wejścia do domu zapewne usłyszała jak chodzę po mieszkaniu i postanowiła zadzwonić. Oczywiście zaczęło się od zwyczajowego "gdzies TY była do tej godziny" a później "dzieko zmarnujesz" i "jak tak można"..

Tak to jest jak się jest kompletnie nieodpowiedzialną 30 letnią matką, która raz w miesiacu wyjdzie z synem do rodziny i wróci o 22:00... tak.. wstydzę się ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz