poniedziałek, 7 maja 2012

Majówka

Ach ta majówka!!
Najdłuższy weekend w roku, jak powiadają. Cóż... zależy dla kogo. Moja majówka tak na prawdę zaczęła się 3 maja. 2 jeszcze byłam w pracy i nie ukrywam, że wróciłam z niej ostro wkurzona, jako, że wbrew mojej woli próbowano mnie w niej zatrzymać dłużej niż 8 godzin. W domu chory facet - a wiadomo - chory facet to najgorsze co może przytrafić się nam - kobietom. Czasami wydaje mi się, że jak nawiedza naszego faceta choroba to jest to po prostu kara boska tylko nie wiem jeszcze za co!?
Więc majówka nie zaczęła się dla mnie zbyt optymistycznie. Szczerze mówiąc miałam jej serdecznie dość zanim się jeszcze zaczęła, jakbym przeczuwała ten mały kataklizm. Miałam dość pracy i życzyłam sobie ostrej grypy żołądkowej, jako, że w sobotę również czekała mnie praca... skąd mogłam wiedzieć, że los ześle na mnie coś gorszego choć równie skutecznego? Plany grillowe i wypadowe kompletnie się posypały, więc moja wściekłość sięgała zenitu. Na to wszystko komputer się konkretnie psuł.
Dzięki bogom zaletą bycia matką, a właściwie jedną z zalet jest to, że one się zawsze do Ciebie uśmiechną, nawet jak nabroją. A uśmiech mają tak rozbrajający, że większość mi po prostu przechodzi. Tak było i teraz. Młody uśmiechnął się tym swoim rozbrajającym uśmiechem i po prostu zachciało mi się jednak jakoś spędzić te dni. Wybrałam się więc na działkę do moich wujków, tam zrobiliśmy grilla, a więc majówkowy grill już miałam "odhaczony". Młody miał też nie lada towarzystwo ukochanego wujka, a więc nie robiłam nic innego jak tylko odpoczywałam...
Później mój mężczyzna też jakby poczuł się lepiej i do soboty było znośnie (wcześniejszy zaplanowany grill odbył się później ale i tak zacnie). W sobotę... zamiast upragnionej sraczki pojawił się znikąd samochód osobowy, którego kierowca postanowiła zmienić mi nieco kształt tylnego koła... do pracy nie poszłam, ale przypłaciłam to bólem i strachem, że rękę mam złamaną - nie była...
I w zasadzie to było najważniejsze dla mnie wtedy :) mimo tego, że moją wypłatę można spokojnie nazwać odszkodowaniem za dni spędzone w pracy..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz